kuchenne rewolucje

Jedzenie to obok spania jedna z moich ulubionych czynności. Z nieukrywaną przyjemnością przygotowałam więc niewielki przegląd gadżetów, dzięki którym twoje kuchenne poczynania nie zakończą się trzaśnięciem drzwiami i fast-foodem na mieście.

Niewyparzona gęba

Być może trudno w to uwierzyć, ale ten gadżet naprawdę istnieje. Idealne selfie nie musi wylądować tylko na Instagramie, czy tapecie twojego telefonu. Możesz zjeść swoją własną buźkę wypieczoną na toście. Toster, dzięki któremu przygotujesz kanapki ze swoją podobizną, znalazł się na 3. pozycji najdziwniejszych gadżetów periodyku „Time”. Trafiając na coś takiego ma się wrażenie, że powoli docieramy do „końca internetu.” Producent ma w swojej ofercie również tostery z hippisowską pacyfą, piracką czachą, a nawet Jezusem.

Idealne trio

Nie ma to jak chrupiące pieczywo z dobrze doprawioną oliwą z oliwek. Pasuje właściwie do wszystkiego i jest zawsze gotowe do serwowania. Z tymi prostymi składnikami poradzisz sobie w kuchni nawet, gdy zaskoczą cię nieoczekiwani goście. Oliwa, sól i pieprz nie tylko współgrają ze sobą na talerzu, cieszą też oko na kuchennym blacie. Ten poręczny organizer zajmuje niewiele miejsca i zwraca uwagę swoją oryginalnością.

Zawsze świeże

Nikt chyba nie lubi wyrzucać jedzenia. Niestety czasem musisz się pogodzić z tym, że pleśń była szybsza od ciebie, a pysznym rogalikiem, który zostawiłaś sobie na potem można już wbijać gwoździe. Podobny gadżet znalazł się już kiedyś na naszym blogu. Tym razem sposobem na utrzymanie świeżości przekrojonych już warzyw, owoców lub nawet kawałka pizzy na talerzu jest gumowy food-saver. Dopasowuje się do każdego rodzaju jedzonka i występuje w kilku rozmiarach. Wyschniętym pomidorkom w lodówce mówimy nie!

Z pierwszego tłoczenia

Najbardziej widowiskowy sposób podawania owocowego soczku jaki udało nam się znaleźć w cyberprzestrzeni. Sprawdzi się nie tylko w przypadku arbuza, lecz również kilku innych owoców i warzyw o odpowiedniej pojemności. Wyobraź sobie Krwawą Mary nalewaną w ten sposób z wielkiej dyni na Halloween.  Jak dla mnie – absolutna bomba. Również witaminowa.

let’s eat, girls!

Podziel się: