Seriale z kolorowymi latami 60-tymi w tle, ubrania i meble – moda na retro nie przemija. Powszechna bylejakość i jednakowość plastikowych rzeczy sprawia, że tęsknimy za wyjątkowymi i trwałymi przedmiotami z ubiegłego wieku. Sklepy z płytami winylowymi wyrastają w każdym mieście jak grzyby po deszczu, a w poszukiwaniu skarbów coraz chętniej udajemy się nie do galerii, a na targ staroci i do secondhand’u. Te z was, które staroci kupić nie chcą, też znajdą coś dla siebie! Producenci współczesnych przedmiotów są z naszymi gustami na bieżąco – nowe wnętrze w retro opakowaniu to już nic niezwykłego. Coca-colę kupisz w butelce rodem z lat 60-tych, a schłodzisz ją w pastelowej, nowiutkiej lodówce Smeg, żywcem wyjętej z kuchni Dona Drapera. Znalazłam dla was kilka dawnych oraz współczesnych gadżetów, które z powodzeniem przypominają o „lepszych czasach”, chociaż często są młodsze od nas!
Bez autokorekty.
Żadna czcionka w wordzie nie zastąpi stylu dawnej maszyny do pisania. Stojący na biurku różowy lub miętowy egzemplarz zamieni twój pokój w biuro na Madison Avenue. List napisany na takiej maszynie i wysłany tradycyjną pocztą zapewni ci miano hipsterki szybciej, niż cała skrzynka Fritz Coli.
Call me baby!
Nic nie kojarzy się bardziej z latami 60-tymi niż kolorowy telefon z długim kablem i obrotową tarczą. Współczesna wersja wprawdzie nie posiada 8-metrowego kabla, ale za to jest doskonałym przykładem udanego mariażu tradycji z nowoczesnością. Szkoda, że nie można mieć takiego w abonamencie za złotówkę w Play…
Przyjęcie na Manhattanie.
Mój absolutnie ukochany gadżet – odtwarzacz czarnych płyt. W zasadzie należy mu się osobny post! Nawet pustemu wnętrzu doda stylu i zamieni zwykłą domówkę w eleganckie nowojorskie przyjęcie. A gdy skończą się już płyty, można do niego podłączyć odtwarzacz mp3 lub telefon. Nic dodać, nic ująć, popatrzcie same!

'Kocham pana, panie Sułku’.
Telewizyjna Jedynka czy radiowa Trójka? Jeśli chodzi o mnie, zdecydowanie to drugie! Tym bardziej, że od niektórych radioodbiorników wprost nie sposób oderwać oczu. (A przy okazji polecam nowoodkrytą audycję Moniki Brodki „Lamenty i Odmęty”, idealny radiowy głos!)
W starym kinie.
Popcorn i coca-cola nigdzie nie smakują tak, jak w kinie. Ta maszyna zmieni maraton seriali w domowych pieleszach w wyrafinowany seans w kinie studyjnym. I do tego zawsze możesz sięgnąć po dokładkę, nie narażając się na pełne wyrzutu westchnienia innych widzów.
peace, girls!